Lato to czas urlopów, wypadów do nieznanych miejsc, wakacyjnych imprez, poznawania nowych osób. Jednym słowem masa okazji do udziału w różnego rodzaju spotkaniach towarzyskich i… do zrobienia z siebie głupka. Nie ma chyba drugiego takiego okresu w roku, w którym jak grzyby po deszczu wyrastają anegdoty o gafach, których byliśmy świadkiem w czasie letnich szaleństw. Zdarza się, że sami jesteśmy obiektem żartów. Towarzyskie wpadki przytrafiają się wszystkim. Kto nie zna tego frustrującego uczucia, kiedy trzeba wejść w tłum obcych ludzi na dyskotece w nadmorskim kurorcie lub u szwagra na grillu? Komu z nas nie zdarzyło się palnąć czegoś kompletnie „obok” lub rozlać wino na obrus gospodarzy? Tylko prawdziwym towarzyskim asom, „bywanie” nie sprawia kłopotów. Choć i oni mogą stanąć w obliczu wizerunkowej klęski. Zupełnie nie ze swojej winy.
Nikt nie chce dać plamy, ale … czasem się zdarza.
Taka właśnie wpadka przytrafiła się królowej angielskiej Elżbiecie II podczas jej wizyty w USA w 1991 roku. Już podczas oficjalnego powitania królowa została postawiona (i to dosłownie) w bardzo niekomfortowej sytuacji, która odbiła się szerokim echem. Wszystkie medialne relacje skoncentrowały się na jednym atrybucie Jej Królewskiej Mości. Chodzi mianowicie o kapelusz. Dlaczego? Otóż w trakcie oficjalnego przemówienia królowej, zgromadzeni goście i dziennikarze tylko tyle mogli zobaczyć. Wysoka mównica, zza której przemawiała Elżbieta II, zakrywała ją prawie kompletnie. Znad mikrofonu wystawało tylko jej nakrycie głowy. Jak się okazało organizatorzy uwzględnili rozmiar podium, dostosowując go do wzrostu prezydenta Georga H. W. Busha, który był bardzo wysokim mężczyzną. Niestety nikt nie pomyślał o tym, że królowa Elżbieta II jest dość niska. Dziennikarze mieli używanie. Takiej gafy nie mogli pominąć milczeniem. Wyobrażacie sobie te zdjęcia i podpisy pod nimi? Ale…już dzień później królowa zrobiła coś, co spowodowało, że musieli jednak z uznaniem napisać: chapeau bas, czyli czapki z głów!
Czy wpadka to zawsze klęska?
Elżbieta II w trakcie długich lat swego panowania do perfekcji opanowała sztukę wystąpień publicznych. Bo bycie w centrum uwagi to naprawdę swoista sztuka. Wymaga autokontroli, wyczucia i bardzo często również poczucia humoru. Dlatego wiele osób nie cierpi publicznych wystąpień. Nie ważne, czy chodzi o prezentację dokonań własnej firmy, czy toast na weselu syna. Przeraża ich sama myśl o tym, że muszą przez dłuższą chwilę być w centrum uwagi. Pocą się im dłonie, a żołądek zaczyna żyć własnym, nieprzewidywalnym życiem. W głębi duszy wyobrażają sobie, jak w czasie wystąpienia popełniają gafę za gafą, a zebrana publiczność srogo ich ocenia, krytykuje albo co gorsza głośno wyśmiewa.
Osoby, które obawiają się publicznych wystąpień z reguły traktują siebie i swoją pracę bardzo poważnie. Odpowiedzialność jest dobrą cechą, ale czasami może zapędzić nas w kozi róg. Zbyt poważne traktowanie siebie i swych obowiązków pozbawia nas bowiem przyjemności z wykonywanych zadań, a w dodatku ograbia z możliwości elastycznego reagowania na zaistniałe okoliczności. A przecież życie jest często zaskakujące. Królowa brytyjska wie o tym doskonale. „Pozwólmy sobie, nie traktować się zbyt poważnie. Nikt z nas nie ma monopolu na mądrość” mawia. I trzeba przyznać, że stosowanie tej zasady wiele razy ratowało ją z towarzyskich opresji. Kłopoty w czasie publicznych wystąpień przytrafiają się bowiem każdemu.
Jak gafę przekuć w sukces?
Nawet jeśli staraliśmy się przygotować do wystąpienia setki razy, przećwiczyliśmy każdy fragment, gest, mimikę, to i tak coś może pójść źle. Czasami zdarza się coś, czego nie mogliśmy przewidzieć. Ale co robić, gdy już nam się owa wpadka przytrafi? Zaszyć się w króliczą norę? Emigrować na Syberię? Rozwiązania pomysłowe, ale mało realne i korzystne. Poratujmy się lepiej zasadą wspomnianej królowej Elżbiety II. Potraktujmy całą sytuację z poczuciem humoru i dystansem do siebie. Pokażemy klasę i zyskamy sobie sympatię
Daj sobie szansę zabłysnąć!
A teraz zdradźmy sekret towarzyskich sukcesów lwów salonowych. Otóż stali bywalcy oficjalnych eventów mają na wypadek gafy, przygotowanych kilka zgrabnych tekstów, które mogą być przydatne w odpowiedniej chwili. Możesz zrobić tak samo. Wyobraź sobie sytuację, która budzi w Tobie grozę. Wylewasz wino na suknię gospodyni przyjęcia? Nie rozpoznajesz kolegi z ławki szkolnej? Zapominasz przysłowiowego języka w gębie? Na każdą z tych okazji możesz wymyśleć coś zabawnego. Na przykład rozlanie wina, stłuczenie wazonu lub inne nieszczęście, które uszkodzi własność gospodarzy możesz skomentować z rozbrajającym uśmiechem: „Zaproponowałbym zwrot kosztów, ale na takie cacko musiałbym wziąć kredyt ”. Gospodarze poczują się dowartościowani taką wysoką oceną ich dobytku i z pewnością wybaczą Ci dewastację mienia. Rozumiesz już jak to działa? Tak więc do dzieła! Zrób listę swoich towarzyskich koszmarków i przygotuj się na najgorsze. Zaufaj mi: z czasem dojdziesz do takiej wprawy, że będziesz potrafić reagować z wdziękiem i poczuciem humoru nawet bez przygotowania.
Korona Ci z głowy nie spadnie!
Dasz sobie radę i przekujesz każdą gafę w wizerunkowy sukces. Zupełnie jak Elżbieta II po wpadce przy zbyt wysokiej mównicy. Dzień później przed połączonymi izbami parlamentu amerykańskiego swoje kolejne przemówienie (przy odpowiednio niskim podium) rozpoczęła od słów: „Mam nadzieję, że dziś mnie widzicie”. Parlamentarzyści jak jeden mąż powstali i z gromkim śmiechem na ustach zgotowali JKM długie owacje na stojąco. Królowa zjednała ich sobie już na samym początku. Pomocny okazał się żart i dystans do samej siebie. Dzięki dowcipnej reakcji na wpadkę, królowa pokazała, że ma poczucie humoru, nie jest nadęta i potrafi śmiać się sama z siebie. Jeśli więc następnym razem przytrafi Ci się towarzyska wpadka, nie obawiaj się reakcji otoczenia. Obróć wszystko w żart, pośmiej się sam z siebie, a korona… Ci z głowy nie spadnie. Może nawet otrzymasz owacje na stojąco.